Żałuję bardzo, że nie wpadłam na ten pomysł wiele lat temu, kiedy spędzałam długie godziny u pewnej zaprzyjaźnionej cioteczki, która szyła mojej mamie piękne garsonki do pracy. Moją "mała czarną" na studniówkę też szyła...a parę lat później stroje dla moich dzieci na bale przebierańców...
Ja czasami coś tam podszyłam w ręku jak była taka potrzeba. Zajęcia w szkole też były, więc trochę się opatrzyłam pewnie u cioteczki, trochę się nauczyłam w szkole, co po latach wielu jednak z głowy się ulotniło...
No żałuję, ale nie ma tego złego...od pewnego czasu mam swoją osobistą maszynę do szycia... i próbuję, testuję, szyję, pruję, wyszukuję materiałów....jednym słowem - działam :)
Póki co nie mam wielkich osiągnięć, ale trenuję :)
I tak powstało kilka drobiazgów, ale i coś całkiem "sporego" jak na moje pierwsze kroki, bez pomocy niczyjej...
ozdobne serduszko...
poszewka na jasia...
obrus na stół...
a dziś, spódnica...
Zamarzyła mi się długa spódnica... bawełniana, taka lekka, długa, przewiewna, na ciepłe letnie dni (podobno mają tu być od jutra )...szukałam odpowiedniego materiału...w mojej okolicy niestety niewiele sklepów, ale w końcu udało mi się trafić...
Dodatkowo zainspirowała mnie do działania Olga,, do której często zaglądam i strasznie mi się jej prace podobają :)
no i mam....moja własną...długaśną, zwiewną, delikatną, ciemnoszarą ( to chyba antracyt)....
Córce mojej już w oko wpadła, będzie się trzeba dzielić ;)
Się rozkręcam...spodobało mi się i bardzo żałuję, że nie zaczęłam wcześniej :)
Ale, przecież lepiej późno niż wcale !! :)
*********************
Trochę mnie tu mało ostatnio, ale zaprzyjaźnianie się z maszyną zabiera trochę czasu. Dodatkowo trochę zawirowań dnia codziennego....zajmuję myśli i ręce, żeby odgonić to złe...
Ale jestem, zaglądam do Was, inspiruję się i działam...
Ponieważ wszędzie ostatnio lato podobno, a tu było bardzo deszczowo, powstał też "zaklinacz słońca", powiesiłam, na wszelki wypadek przy oknie... i podobno od jutra ma u nas zagościć na dłużej...hmmm coś w tym chyba jednak jest ;)
Z przymrużeniem oka,
pozdrawiam Was serdecznie,
udanego weekendu życzę
Monika
Pięknie Ci wyszła ta spódnica! Też za takimi szaleję teraz! Poleciałam do Olgi od razu zobaczyć jej ! Ostatnio trochę mnie tutaj mało i nadrabiam zaległości w czytaniu i oglądaniu:)
OdpowiedzUsuńLato to fajny czas :) a takie długaśne spódnice są super :) ja też tu jakoś mało ostatnio, ale w sumie letnie, długie dni, raczej odciągają od komputera :) pozdrawiam :)
UsuńOj gdybym miała sprawną maszynę:)
OdpowiedzUsuńŚlicznie ci to wszystko wychodzi,a zaklinacz to chyba i u mnie zawiśnie:)
naprawiaj :) ja się dopiero uczę, więc powoli powstają moje tworki, ale frajda jest, więc chyba mnie wciągnie na dłużej :) pochwal się zaklinaczem jak zawiśnie :)
UsuńPiękne wszystko!!! Ja tez sie wciagnełam w szycie super jak można dla siebie coś stworzyc:-)))
OdpowiedzUsuńDzięki Asiu :) staram się jak mogę i dużo radości mi przynosi taki własny wytwór :) jeszcze się muszę dużo nauczyć :)
UsuńPiękne! oj coraz bardziej myślę o kupnie maszyny!!! Oby zaklinacz u mnie tez zaklął słońce, bo ciągle jesień... Pozdrowienia!
OdpowiedzUsuńJa też długo myślałam nad zakupem maszyny, a teraz żałuję, że tyle zwlekałam :) Wysyłam trochę mocy mojego zaklinacza do Ciebie!!!! Pozdrawiam :)
UsuńMonika super Ci wyszła spódnica i kolor też cudny, moja Marce ma podobny :)I serduszko i podusia ...
OdpowiedzUsuńMasz rację, że maszyna wciąga ... ja na jutro planuję się pobawić szyciem, ciekawe co mi wyjdzie ;)))
Ten zaklinacz fajny.
Pozdrawiam cieplutko :)
Mnie też maszyna wciąga coraz bardziej...zwłaszcza, że sama się uczę, metodą prób i błędów, szyję, pruję...trochę się schodzi, ale jest coraz lepiej :) najważniejsze, że efekt końcowy cieszy oko :) Pozdrawiam :)
UsuńMonika, szyj ile wlezie! Ubranko na jasia jest kompletnie w moim stylu. Pozdrowienia
OdpowiedzUsuńSzyję, szyję, ale słoneczne dni odciągają mnie skutecznie od maszyny ;) i dobrze, niech świeci jak najwięcej!!! Poszewka powstała całkiem przypadkiem, ze skrawków i kawałka koronkowej tasiemki :) tym bardziej cieszy oko i satysfakcja wielka, że powstaje coś z niczego :) pozdrawiam :)
UsuńJak byś nie spróbowała byś nie wiedziała...najważniejsze że się spodobało i to z dużym powodzeniem!!! spódnice też ostatnio poczyniłam długą do ziemi, tyle że ręczna maszynkę mam jedynie, więc opornie to idzie, w przeciwnym wypadku polubiłabym jak i Ty;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko
Przydałby się jakiś mały kursik, bo mi samej nauka też opornie idzie ;) dobrze, że jest internet :) szyję, pruję, ale się nie poddaję :) pozdrawiam :)
UsuńHehe, wydaje mi się, że wszyscy dookoła szyją jakieś cuda, tylko nie ja... :D Nowe hobby letnią porą ;)
OdpowiedzUsuńTo fajne hobby, bo bardzo efekty cieszą :) zwłaszcza, jak jest się samoukiem :) tylko słońce odgania od maszyny...no i dobrze, niech świeci jak najdłużej!!!! maszyna ma szansę wieczorami :)
Usuńdokładnie! Słońce trzeba przywoływać, bo znowu nieco zamarudziło, ale widzę, że już się przejaśnia ;)
UsuńPiękne wszystko, a serduszka i poducha cudne!!
OdpowiedzUsuńNo i oczywiście ta szara spódnica, ja takie uwielbiam....
Pozdrawiam!!
Z bliska pewnie sprawne oko krawcowej dopatrzyłoby się niedoróbek i niezdarnej obsługi maszyny ;) ale mnie to nie zraża póki co :) efekt cieszy oko ...i ciało ;) a to najważniejsze :) pozdrawiam :)
Usuń