strona główna

środa, 27 września 2017

Wracam :)

Gdy wali się świat, pozornie pogmatwany, a jednak jakoś poukładany. Gdy wydarzają się zdarzenia, o których słyszymy, ale wydają nam się nierealne, "a nam to już na pewno nigdy się coś takiego nie wydarzy". Gdy w jednej sekundzie zdajesz sobie sprawę, że już nigdy nic nie będzie takie samo. Gdy chcesz krzyczeć, ale nie słychać Twojego głosu. Gdy chcesz walić pięściami, ale nie możesz ruszyć ręką. Gdy próbujesz oddychać, a masz wrażenie, że powietrza brak. Gdy czujesz, bezradność, bezsilność i ogólną niemoc. Gdy kolejny krok wydaje się za trudny do zrobienia.
Jest kilka możliwości. Poddać się i nie podnosić lub otrzepać i iść dalej. Próbować jakoś to sobie wszystko wytłumaczyć. Poukładać to, co wydaje się niemożliwe do poskładania. Jest kilka możliwości, ale do tego potrzebny jest czas. Jedni potrzebują mniej inni więcej.
Nie wierzę, że czas leczy rany. Nie wierzę, że można zapomnieć.
Można przyzwyczaić się do bólu. Można się uśmiechać, by za chwilę płakać w poduszkę. Można ...
Jest wiele możliwości. Każdy radzi sobie z tym inaczej.
Dni płyną, czas ucieka. Zdarzenia, momenty, chwile...ważne, mniej ważne.
Codzienność. Praca. Obowiązki. Zakupy. Śniadania, obiady... Spotkania te ważne i te mniej.
Ale nic już nie będzie takie samo.
Przychodzą takie dni, kiedy tęskni się mocniej. Myśli bardziej. Wspomina....
Tylko tyle i aż tyle...

Życie toczy się dalej i trzeba z niego korzystać jak najmocniej. Czas nie czeka, aż się pozbieramy. Czas płynie i od nas zależy jak go spędzimy.
Cieszyć się każdą pozytywną chwilą. Uczyć się nowych rzeczy. Korzystać z tego co przynosi kolejny dzień.
Pozytywne nastawienie to podstawa. Wyznaczanie celów, które w pierwszej chwili trudne do zdobycia, okazują się realne. Na wyciągnięcie ręki. Nie wolno się poddawać. Nigdy w życiu.

Choć to kolejny mój powrót do blogowego świata, to jednak mam nadzieję, że tym razem będę bardziej aktywna :)
Myślałam nad tym, żeby otworzyć nowego bloga.  Ale pomyślałam, że skoro wracam, a tu mam kilka osób, które wspierały mnie zawsze miłym słowem, że mam tu blogi do których zaglądałam i ludzi, którzy inspirują, to będę tu z Wami :)
Witam się więc z Wami i mam nadzieję, że będziecie tu zaglądać :)






wtorek, 17 lutego 2015

Powroty...

I jak tu wrócić po tak długiej nieobecność?
Co napisać?
Jak się wytłumaczyć?
Czy wrócę na dobre?
Czy będę zaglądać czasem tylko?
Czy ktoś tu jeszcze mnie pamięta?
Zaryzykuję :) Spróbuję bywać w miarę regularnie :)
Na początek mam garść zdjęć z zeszłego roku.
Z tego co się wydarzyło, dobrego i złego.
Z wakacji, które były mi potrzebne.
Wakacje, które oderwały mnie od codzienności i pozwoliły odetchnąć i spojrzeć na wszystko z dystansu.
To był czas, który pozwolił mi przewartościować wiele spraw.
To były chwile, których nie miałam od wielu lat, czas na zastanowienie się co dalej, czego chcę, z kim chcę i jak chcę.
Był to rok w którym dobre chwile mijały się ze złymi.
Jak to w życiu. Dobrze, że tych dobrych było więcej.
To daje siłę, żeby przetrwać te złe.
Teraz wracam, do normalności, do działania, do rozwijania się i parcia do przodu.
Tęskniłam za Wami :)





 



















Pozdrawiam serdecznie
Monika

czwartek, 23 stycznia 2014

Muffinki bananowe i ...handmade by me :)

Dostałam książkę, pod choinkę. Mikołaj wiedział jaką mi niespodziankę zrobić :)
Teraz próbuję, testuję, kombinuję, bo zawsze, do każdego przepisu coś dodaję, coś zmieniam. 
"Nigella ekpress" to książka z przepisami, z pomysłami, z podpowiedziami jak zrobić coś z niczego i do tego szybko. Jak wykorzystać każdy produkt w naszej kuchni inaczej, smaczniej, ciekawiej.


Tak właśnie znalazłam przepis na muffiny bananowe. Często nie wiemy co zrobić z bananami, które poleżały zbyt długo, widok skórki nie zachęca do jedzenia, za to w środku to jeszcze całkiem smaczny owoc. 
Wypróbowałam, zrobiłam, oczywiście trochę zmieniłam, moja córka, która nie przepada za bananami w ogóle, uwielbia je. Zjada jeszcze ciepłe :)

MUFFINY BANANOWE:
  • 3 bardzo dojrzałe banany
  • 125 ml oleju
  • 2 jajka
  • 250 g mąki
  • 100 g cukru
  • 1/2 łyżeczki sody
  • 1 łyżeczka proszku do pieczenia
  • 150 g groszków toffi lub czekoladowych, ja dałam orzechy drobno posiekane
  • dżem truskawkowy
Jajka zmiksowałam z olejem, dodałam ugniecione widelcem banany, cukier, zmiksowałam, dodałam mąkę, sodę i proszek do pieczenia, na koniec orzechy.
Nałożyłam do foremek, w środku włożyłam po łyżeczce dżemu :)  i piekłam w 200 stopniach przez 30 minut.
Jak trochę przestygły polałam rozpuszczoną gorzką czekoladą z odrobiną masła.
I posypałam wiórkami kokosowymi :)



Smacznego :)

************************

Kupiłam sobie maszynę do szycia...jakiś czas temu...
W miarę systematycznie próbuję się z nią zaprzyjaźniać :)
Ponieważ sama się uczę, trochę z internetu, trochę podpytuję koleżankę, często tracę cierpliwość i chowam ją do szafy. Czasem na dzień, dwa, czasem na kilka tygodni. 
Ale się nie poddaję, próbuję, pruję i zszywam, ćwiczę...



Trochę materiałów mi się uzbierało, póki co jesteśmy z maszyną  na przyjacielskiej stopie, pewnie powstanie coś nowego w najbliższym czasie :)



Pozdrawiam 
miłego weekendu życzę :)
Monika


niedziela, 19 stycznia 2014

Koraliki cd.

„W kwestii zasadniczej – nie wiem, ile razy człowiek, czyli kobieta, może zaczynać życie od nowa. Jeśli o mnie chodzi, robię to teraz poniekąd nałogowo. Bez przerwy. Nie wiem, dlaczego akurat na mnie popadło. I nigdy się nie dowiem. Widać robię coś źle...."
Katarzyna Grochola - "Nigdy w życiu"



Książkę czytałam bardzo dawno temu, chętnie bym do niej wróciła, bo w sumie już nie pamiętam. Nie wiem czy film nakręcony na jej podstawie, jest dokładnym odzwierciedleniem. Oglądałam go wiele razy, niektóre dialogi znam na pamięć. To taki film, po obejrzeniu którego wiesz, że można wszystko. 
Pierwszy raz oglądałam go jakoś zaraz po premierze. Następny raz był "znakiem", że dam radę. Po podjęciu decyzji o przeprowadzce do Anglii, zapakowaliśmy najpotrzebniejsze rzeczy i autokarem przemierzaliśmy te ponad dwa tysiące kilometrów. I właśnie ten film puszczali w "autokarowym kinie", żeby nam umilić prawie 24 godziny jazdy :) Mam go w mojej domowej filmotece i czasem jak znów zaczyna się wszystko komplikować wracam do niego jak bumerang,
I zaczynam, kolejny raz i znów, i jeszcze raz.
Może to nie jest moje miejsce? Może powinnam pomyśleć o przeprowadzce? A może po prostu zająć się czymś innym?  Tak, zająć się czymś innym to najlepsze rozwiązanie!
Wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma. Znamy to. Nie można liczyć na to, że tam będzie super, że tam jest łatwiej, że tam wszystko się ułoży. Trzeba próbować, upadać i wstawać, przeskakiwać kłody, które życie rzuca nam pod nogi. Trzeba szukać tego co nam daje satysfakcję. Czasem nie jest to proste, ale myślę, że może teraz jest właśnie ten moment, że wszystko się odmieni, że małymi kroczkami, ale spełni się moje marzenie. Nie poddawać się, nigdy w życiu! :)
Dorastałam w środowisku, które jakoś niekoniecznie zajmowało się rozwijaniem swoich artystycznych umiejętności. Wręcz przeciwnie, prezent wykonany własnoręcznie był mniej wartościowy od tego kupionego w sklepie. Ktoś kto zajmował się jakąś twórczą dziedziną był "inny". A przecież to były czasy, kiedy w zasadzie nic nie było, nie było też internetu i setek kanałów w tv. Czytało się książki, spotykało ze znajomymi. Wcześnie dość urodziłam dzieci i one wypełniły mi całą życiową przestrzeń. Nie, nie narzekam.  Nadal, bo mam ich blisko :) Ale jakoś nikt w moim otoczeniu nie robił nic własnoręcznie. Ja lubiłam czasami po kryjomu dłubać coś na drutach. Do dziś mam zachowany pierwszy sweterek mojego synka, wykonany przeze mnie. Później zdarzyło się kilka szalików :) Tutejsze szkoły rozwijają w dzieciach zmysł artystyczny od najmłodszych lat. Namawia się dzieci, żeby rysowały, malowały, tworzyły. Moje dzieci spełniają się właśnie artystycznie. Syn tworzy gry komputerowe i pięknie rysuje, córka rysuje, fotografuje.
A ja czerpiąc trochę z ich fascynacji i obserwując, jak spełniają się w swoich dziełach, zaczęłam odważniej tworzyć coś swojego. Zaprzyjaźniam się z maszyną do szycia, ale dość ciężko mi to idzie, chyba jakiś kursik by się przydał :) albo jakieś szybkie szkolenie:) Póki co powstało kilka poszewek na poduszki, maskotka, spódnica i drobiazgi do dekoracji domu. Ale wciąż się uczę. 
Moim ulubionym zajęciem ostatnio jest tworzenie biżuterii. Pisałam Wam kiedyś o moim "zamiłowaniu" do bransoletek. Uwielbiam je nosić i mieć. To w zasadzie moja jedyna biżuteria. Każdy ma jakiegoś bzika :) Jedne z Was zbierają buty, inne kolczyki, ja mam słabość do bransoletek. Jakiś czas temu zaczęłam nieśmiało wiązać sznureczki, później wpadłam w wir pracy i innych spraw. Postanowiłam wrócić do tego i zaczęłam znów, nieśmiało i od najprostszych. Wyszukuję koralików, zawieszek, myślę jak dobrać, kolory, wielkości. Niby rynek zalany tym dookoła, ale w sumie to wszystkiego wszędzie dużo. Pomysłowość nie zna granic. Wszystko zależy od tego jaki kto ma gust, smak i pomysł na dobranie szczegółów. 
Ja mam nadzieję rozwijać się dalej, uczyć nowego i robić więcej i więcej. Nie tylko bransoletek.
A jak Wam się podoba "biżuteria" do książek? 
Wiem, że jest mnóstwo ludzi uzdolnionych, że ja mam przed sobą daleką drogę do bycia "dobrą" w tym co robię, ale codziennie się uczę, szukam i trenuję. I będę się z Wami dzielić moimi postępami jak tylko będziecie miały ochotę tu zaglądać i wspierać mnie dobrym słowem :)
Chętnych i posiadających profil na  fb zapraszam na stronę. Będę też co jakiś czas wrzucać tutaj moje prace.
Trzymajcie kciuki, żeby mi zapału starczyło na jak najdłużej :)






Życzę spokojnej nocy
i fajnej niedzieli :)
Monika

piątek, 17 stycznia 2014

Róbmy swoje.

Jak zachować dystans i równowagę?
Jak ogarnąć to co nam daje życie?
Skąd czerpać dobre i jak bronić się od złego?
Umieć odróżnić czy ktoś chce dla nas źle czy dobrze?
Nie ufać każdemu, bo nie każdy ma dobre intencje.
Niektórzy są "wampirami energetycznymi"...
Żywią się tym, gdy nam źle.
Zżera ich zazdrość, gdy robimy coś innego.
Życzą nam jak najgorzej...
To podbudowuje ich ego.
Czują się silniejsi, lepsi.
Ale to nie jest prawda.
To oni powinni zachować dystans.
To z nimi jest coś nie tak.
Dla nich wykorzystywanie innych to styl życia.
To hobby, które wypełnia im cały czas.
Każdego dnia.
A My?
Róbmy swoje.
Idźmy do przodu.
Z głową do góry.
Z uśmiechem na ustach.
Nie zwracajmy uwagi na ich spojrzenia, komentarze.
Róbmy swoje.
Nawet jak kogoś to w oczy kole.


Dobranoc.